Kiedy jest już po weekendzie i kończy się niedziela… Mało kto lubi tę perspektywę. Staje się jasne, że w poniedziałek rano znów nie będzie można się wyspać. I pewnie znów ucieknie Ci sprzed nosa autobus do firmy – jeśli w ogóle masz jeszcze jakąś firmę, do której trzeba się spieszyć. Ech…
Jak dobrze zacząć tydzień i nie
zafundować sobie ponurego, pięciodniowego doła??? Wpadłam na to przypadkiem,
któregoś poniedziałkowego poranka. Z pośpiechu nie włączyłam radia, więc samo z
siebie uruchomiło mi się myślenie:) I tup, tup: wskoczyła mi do głowy myśl
przednia, choć całkiem w gruncie rzeczy banalna: wszystko płynie, panta rei, rei panta itede, a w związku z tym co? W związku z tym
jest absolutnie pewne, że już niedługo a nawet całkiem niedługo, bo już za
cztery dni przyjdzie co? Piątek przyjdzie. Piątek mój ulubiony, kiedy można
będzie siedzieć do nocy w sieci, nie martwiąc się o to, że rano trzeba się
zrywać.
Więc teraz w każdy kolejny niedzielny
wieczór przypominam sobie o tym odkryciu, a w każdy poniedziałkowy poranek
mówię do siebie w myślach głosem czułym i aksamitnym: nie martw się, już niedługo znów będzie piątek.
I, co najważniejsze: on zawsze przychodzi!
(Ten krótki tekst to aneks do książki, pod hasłem: Świat wariuje? – Zróbmy sobie nowy! )
Anna Mieszczanek
klinikarelacji.eu
facebook.com/klinikarelacji
(Ten krótki tekst to aneks do książki, pod hasłem: Świat wariuje? – Zróbmy sobie nowy! )
Anna Mieszczanek
klinikarelacji.eu
facebook.com/klinikarelacji
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz