środa, 20 lutego 2013

9. Jak zatroszczyć się o związek: Co Marsjanie widzą w noktowizorze?


Czego potrzebujesz? – to pytanie często pojawia się na sesjach, kiedy wreszcie mamy tylko dla siebie tę godzinę, wykrojoną z zabieganego codziennego życia.

Odpowiedzi są często bardzo podobne, tak jak podobni jesteśmy wszyscy jako ludzie. Nawet jeśli mamy za sobą najróżniejsze dziecięce historie, najbardziej różniących się rodziców, różne osobiste zasoby – najczęściej potrzebujemy bezpieczeństwa, akceptacji, miłości.

OK. -  mówię, kiedy ta odpowiedz już padnie. A jak myślisz - czy masz jakiś wpływ na to, czy dostaniesz to, czego potrzebujesz? – drążę dalej.
Ja? – słyszę często zdziwione - Ja nie…

I ta odpowiedź  wydaje się z jednej strony  oczywista, bo przecież zwykle to, czego potrzebujemy, chcemy dostać od Partnerki czy Partnera. Czasem wydaje się nam, że w sumie to po to właśnie On czy Ona jest w naszym życiu, żeby dać nam to wszystko, co nam do szczęścia potrzebne.

Kiedy indziej napiszę skąd nam, osobom do pewnego momentu dzielnie załatwiającym w życiu swoje sprawy i dbającym o własną życiową ścieżkę,  bierze się nagle takie oczekiwanie, żeby to ktoś Drugi wziął na siebie sprawy dla nas najważniejsze. Na teraz wystarczy mi konstatacja,  że tak bardzo często jest.

I nawet jeśli ta Druga Bliska Osoba „oficjalnie” nie wie o naszych oczekiwaniach, (bo są tajne przez poufne i głęboko skrywane) to jakimś siódmym czy ósmym zmysłem, którego na razie nie umiemy rozpoznać i porządnie nazwać - czuje ich wagę.
Gorzej.
Ty także czujesz przecież swoim siódmym czy ósmym zmysłem wagę oczekiwań tej Drugiej Osoby wobec ciebie.

I gdyby zobaczył Was w takiej sytuacji jakiś Marsjanin, który ma specjalny noktowizor do wyraźnego dostrzegania ukrytych pragnień, zobaczyłby pewnie jak zupełnie niechcący próbujecie wkładać sobie na plecy mniejsze czy większe „pakunki”, złoszcząc się na siebie nawzajem, że ten Drugi nie chce robić za tragarza, a przecież mógłby, a nawet może i powinien…

Jeśli – podobnie jak ja – umiesz wyobrazić sobie tę scenę, zrozumiesz dlaczego już Cię nawet nie pytam w jaki sposób nie służy to Waszej relacji, bo przecież wiesz, prawda?

Możesz teraz spytać: dlaczego często robimy coś, co nam nie służy?
Odpowiedź jest prosta: ponieważ przyzwyczailiśmy się tak robić. A zanim się przyzwyczailiśmy, musieliśmy się tego nauczyć. Zwykle dawno, dawno temu, kiedy byliśmy mali… Warto do tego wracać ale jeszcze bardziej warto wyciągnąć naukę z tej lekcji.

Bo skoro nauczyliśmy się jednego, możemy też nauczyć się i przyzwyczaić do czegoś innego. Czegoś, co nam bardziej posłuży.

Jeśli chcesz zacząć tę nowa edukację, wróć do początku tekstu i popatrz na te trzy jakości, których zwykle  najbardziej potrzebujemy:
bezpieczeństwa, akceptacji, miłości.

1.
Wybierz na razie tylko jedną z nich.
2.
I przypomnij sobie kiedy ta jakość (bezpieczeństwo, akceptacja, miłość) była obecna w Twoim życiu.
3.
Potem pogrzeb w pamięci jeszcze trochę i przypomnij sobie kiedy to Ty dałaś - dałeś tę jakość  innym.
Prawda, że potrafisz dać innym to, co takie ważne?
4.
Skoro tak, pewnie możesz to dać także sobie, nie sądzisz?
5.
Jeśli w tym miejscu przyznasz mi rację, jesteśmy na całkiem nowej ścieżce. Na niej pytamy sami siebie:

Co sama – sam  mogę zrobić, żeby zadbać o swoją ważna potrzebę (bezpieczeństwa, miłości, akceptacji).
Jak mogę dać sobie tę jakość samodzielnie, nie złoszcząc się na partnera, że nie robi tego za mnie.

Może to i na początku dziwna perspektywa, no ale jak Ci było ze starą? Nie najlepiej, prawda? To sprawdź nową drogę.  Wypisz trzy rzeczy, które przyjdą Ci do głowy, w ramach tego dawania sobie samodzielnie. Nie przejmuj się, jeśli wydadzą Ci się niemądre. Skoro przyszły do Twojej własnej głowy, na pewno mają dla Twojego życia sens.

środa, 13 lutego 2013

8. Relacje: jak sobie radzić z "toksycznymi" ludźmi?

Tak naprawdę to „toksycznych” ludzi nie ma – są tylko tacy, którzy sposobem w jaki się zachowują czy odnoszą do nas, uruchamiają w nas żywe emocje. A te z kolei pokazują nam, że mamy do załatwienia ze sobą jakąś ważną sprawę. No, bo to w końcu w nas się te emocje budzą, to my jesteśmy ich „właścicielami”, więc i my mamy z nimi cos do zrobienia.

No ale dobrze. Na razie przyjmijmy, że są jacyś „toksyczni”. Manipulują nami, szantażują emocjonalnie, stale domagają się uwagi albo wdzięczności.   Z takimi zachowaniami mało kiedy wiemy co zrobić. Jak już jesteśmy przetrenowani co nieco, to i owszem, zdecydujemy się wprost nazwać manipulacyjne zachowanie albo emocjonalny szantażyk. Wtedy manipulant czy szantażysta może trochę spuścić z tonu, choć bardziej prawdopodobne, że się po prostu obrazi i z pozycji „strzelającego focha” nie będzie się zniżał do kontaktu z nami.

Ale co z nimi zrobić kiedy nie mamy pod ręką żadnych po-treningowych sztuczek, „toksyczni” napadają  a my już za chwile podpalilibyśmy pół świata ze złości, choć, rzecz jasna zwykle tego nie robimy, no bo przecież nie wypada. Prosta rzecz, którą zrobić wtedy warto, to zadać sobie pytanie: Co mam do powiedzenia tej „toksycznej” osobie. Nie muszę jej tego zaraz mówić - ważniejsze, żebym sam dla siebie wiedział co to jest. Żeby wiedzieć, dobrze jest wziąć kartkę, długopis i zapisać. Przynajmniej pięć zdań, które chciałoby się powiedzieć „toksycznej” osobie – może być więcej ale nie może być mniej!

Kto sam sprawdzi, będzie wiedział czy to ma sens:)

p.s. (No a Amerykanie, którzy na wszystko te badania mają, zbadali, że samo nazwanie emocji – typu „jestem zła”, „jestem, smutny”   - o połowę zmniejsza tej emocji intensywność, co samo w sobie jest warte gry!

(Ten tekst to mały aneks do książki, pod hasłem: Świat wariuje? –  Zróbmy sobie nowy!)
 
Anna Mieszczanek
klinikarelacji.eu

7. Relacje: co byś zrobił, gdybyś był w bajce?


Okropnie nas świat ogranicza.  A to nie wolno zapalić papierosa na przystanku, a to trzeba być miłym dla niemiłej pani z warzywnika, bo inaczej wciśnie nam nadgniłą paprykę, a to powinno się na przedwczoraj skończyć robotę zleconą przez wściekłego na świat szefa. Czasem nie ma człowiek ochoty robić tych wszystkich rzeczy, które robić musi czy powinien. Ale też czasem wszystkie te rzeczy, które nas ograniczają, sprawiają, że już sami nie wiemy czego byśmy właściwie chcieli – tak się skupiamy na tym, co nam nie pasuje.

Wtedy dobrze jest zrobić sobie chwilę przerwy w zwyczajnym dniu. I zapytać siebie: A co bym zrobił, gdybym teraz był w bajce? W takiej bajce, w której nie ma żadnych ograniczeń i w której wszystko wolno?  Prawda, że kuszące?

Może się okazać, że w naszej bajce wyruszamy właśnie latającym dywanem  zaparkowanym na parapecie okna naszej firmy do miłego, cieplutkiego kraju nad turkusowym morzem.  No, to lecimy!:)

No tak, ale może się też okazać, że w tej bajce chciałoby się zrobić dziką awanturę pani z warzywnika albo szefowi.  I co wtedy? Robić? Nie robić? Kto ma to wiedzieć?

Ja nie powiem, bo niby dlaczego mam  decydować za Ciebie? Mogę podsunąć tylko jedną myśl, prawdopodobnie konstruktywną: że jak już człowiek wie co chciałby zrobić, to znajdzie sposób na to, żeby zrobić to z sensem. Czyli – na przykład – wymyśli w jaki sposób powiedzieć pani warzywnikowej czy szefowi, że byłoby nam dużo milej na świecie, gdyby zachowywali się ciut przyjaźniej.

To moje ulubione ćwiczonko! Otwiera mi w środku szufladkę z napisem „mogę”.  Bez takiej szufladki nie za dobrze się żyje.

(Ten krótki tekst to aneks do książki, pod hasłem: Świat wariuje? –  Zróbmy sobie nowy! )


Anna Mieszczanek
www.klinikarelacji.eu 
www.facebook.com/klinikarelacji

6. Jak sobie radzic z życiem i spokojnie zasnąć po irytującym dniu?


Różnie radzą: napij się mleka. Zrób sobie przed snem kakao. wyjdź z psem na dłuższy spacer, jeśli jeszcze masz siłę przemieszczać się na swoich dwóch umęczonych nóżkach. Można próbować a nawet trzeba, bo nie ma nic gorszego niż przewalanie się po kanapie przez pól nocy…

Amerykanie, którzy na wszystko maja swoje badania na pewno zbadali także  skuteczność każdej wymyślonej przez cywilizowanego człowieka metody dobrego zasypiania. Być może zbadali więc i to czy skuteczna jest metoda, o której nie pamiętam już gdzie przeczytałam ale którą sama często stosuję. Nazwałam ją metodą Czterech Ważnych Pytań.

Układam się więc po tym irytującym dniu na poduszeczce – ale tak jak starożytni, czyli tak trochę na siedząco  - i  pytam siebie w myślach tym aksamitnym i czułym głosem, który możesz już sobie, Czytelniku, wyobrazić po poprzednim tekście:

1.Czego się dziś nauczyłam?
2. W jaki sposób ten trudny dzień przyczynił się do tego, że moje życie ma lepszą jakość?
3. W jakim sensie mogę go traktować jako dobrą inwestycję w moją przyszłość?
4. Co dobrego zrobiłam dziś dla innych?

Odpowiedzi mogą być nawet głupie – ważne, żeby pojawiły się po każdym pytaniu. Nie ma co nad nimi za długo myśleć – istotne jest raczej to, żeby swobodnie wypłynęły spod wspomnień irytującego dnia. Można nawet powiedzieć, że chodzi o to, żeby te wspomnienia irytującego dnia „przykryły”.  Bo wtedy można spokojnie zasnąć!

(Ten krótki tekst to aneks do książki, pod hasłem: Świat wariuje? –  Zróbmy sobie nowy! )


Anna Mieszczanek
klinikarelacji.eu 


5. Jak sobie radzić z życiem i polubić poniedziałki?


Kiedy jest już po weekendzie i kończy się niedziela…  Mało kto lubi tę perspektywę. Staje się jasne, że w poniedziałek rano znów nie będzie można się wyspać. I pewnie znów ucieknie Ci sprzed nosa autobus do firmy – jeśli w ogóle masz jeszcze jakąś firmę, do której trzeba się spieszyć. Ech…

Jak dobrze zacząć tydzień i nie zafundować sobie ponurego, pięciodniowego doła??? Wpadłam na to przypadkiem, któregoś poniedziałkowego poranka. Z pośpiechu nie włączyłam radia, więc samo z siebie uruchomiło mi się myślenie:) I tup, tup: wskoczyła mi do głowy myśl przednia, choć całkiem w gruncie rzeczy banalna: wszystko płynie, panta rei, rei panta  itede, a w związku z tym co? W związku z tym jest absolutnie pewne, że już niedługo a nawet całkiem niedługo, bo już za cztery dni przyjdzie co? Piątek przyjdzie. Piątek mój ulubiony, kiedy można będzie siedzieć do nocy w sieci, nie martwiąc się o to, że rano trzeba się zrywać.

Więc teraz w każdy kolejny niedzielny wieczór przypominam sobie o tym odkryciu, a w każdy poniedziałkowy poranek mówię do siebie w myślach głosem czułym i aksamitnym: nie martw się, już niedługo znów będzie piątek.

I, co najważniejsze:  on zawsze przychodzi!

(Ten krótki tekst to aneks do książki, pod hasłem: Świat wariuje? –  Zróbmy sobie nowy! )

Anna Mieszczanek
klinikarelacji.eu
facebook.com/klinikarelacji